Obserwatorzy

Translator

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Ja i Etsy - Etsy i ja

Kilkakrotnie wspominano mi o możliwości założenia sklepiku na zagrawanicznej platformie dla rękodzielników pn. etsy. Z drugiej strony poznałam też na jej temat opinie krytyczne, więc nieco zniechęciłam się...

I tak sprawa wisiała nade mną jak miecz Damoklesa i jak rasowa zodiakalna waga - wahałam się.

Jednak pod koniec zeszłego tygodnia zmobilizowałam się i założyłam swój sklepik na etsy: MaryankaShop. Why? Because:
- nie bardzo miałam w tym roku czas, żeby jeździć po jarmarkach itp.
- jak już wybrałam się na jakąś tego typu imprezę - prawie nic nie sprzedałam :( Cieszyć należało się, jak udało się odzyskać koszty dojazdu :(
- rozczarowała mnie sprzedaż na allegro / OLX itp. - ceny żenująco niskie (zastanawiam się np dlaczego ludzie wystawiają np. gwiazdkę frywolitkową za 4 zł na allegro, jeśli potrzeba ok. godziny na jej produkcję? Ja, za tę cenę to wolę powiesić takową gwiazdkę na własnym drzewku... - mam zbyt wygórowane mniemanie??
- liczę, że znajdę odbiorców również poza granicami naszego pięknego kraju...

Minusy sprzedaży na etsy:
- trzeba znać angielski :)
- trzeba porobić bardzo dobre zdjęcia, nawet nieco artystyczne i dobrze je obrobić, co niestety, często-gęsto zajmuje sporo czasu
- płaci się prowizję, nawet od każdego wystawienia przedmiotu, i to w dolarach, dlatego ceny muszą być odpowiednio wyższe
- wysokie koszty wysyłki za granicę odstraszają zagranicznych klientów (chyba?)
I NAJWIĘKSZY MINUS!!!!!
- jak zachęcić klientów, już nawet nie do zakupów, ale choć do zajrzenia do sklepiku????????????? Wystawiłam sporo przedmiotów, a mam zamiar dołożyć jeszcze inne, napisałam o sklepiku na fejsie, ale gdy sprawdzam statystyki, to widzę, że od dwóch - trzech dni nikt oprócz mnie nie zagląda do mojego sklepu. Co jest grane? Mogłabym pewnie zdecydować się na promowanie moich ofert w jakiś dodatkowo płatny sposób. Ale jak? I czy to w ogóle będzie opłacalne???

Jeśli jesteście nieco bardziej obyte z Etsy - please, halp me!!!!

A oto co, między innymi, wystawiłam w swoim sklepiku.













sobota, 5 grudnia 2015

Robi się, robi...!

I nawet już co nieco urobiło się :)






Dłubałam je już od przeszło miesiąca, więc żeby nikt nie dostał kompleksów :) W miedzy czasie powstawały (i powstają nadal) inne wyroby, więc będzie jeszcze co pokazywać, ale jako że muszę nadrobić nieco frywolitki na tym blogu, więc obiecuję poprawę :)
Dziwnym trafem na razie usupłałam tylko jedną bombkę w zieleniach, ale już druga jest ubierana, więc spoko - będzie trochę równowagi w przyrodzie. Jeśli chodzi o wzorki - jeden jest z książki A. Przeniosło, a reszta - z głowy. Z resztą, wersja z głowy chyba bardziej mi odpowiada, a najbardziej podoba mi się wzorek z czerwonej, lustrzanej bombki.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Garstka frywolitek

Zafrywolitkowana jestem po uszy, ale na fotkach mam niewiele, i to głównie starocie, czyli udziergane kilka miesięcy temu, ale chyba nie było ich jeszcze na blogu:

- kolczyki długie (kojarzą mi się trochę z flamenco). Ciekawe, czy ktoś dostrzeże różnice między jednym a drugim.

 - zakładka, która jest sposobem na frywolitkowy recycling - nie wyszła mi próbka bransoletki,
a raczej nie bardzo podobała mi się taka bransoletka, więc dodałam otoczkę z fioletowego kordonka
i zrobiłam pierwszą frywolitkową zakładkę do książek (tego u mnie w domu nigdy za wiele ;)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich "tuzaglądaczy" i obiecuję wkrótce fotki pozostałych frywolitek
i malowanych bombek.

niedziela, 29 listopada 2015

Różane pudełko na herbatę

 Napiszę nieskromnie, że to jedno z moich najbardziej udanych pudełek :) Kwiatki umieściłam nie tylko na pokrywie i bokach, ale też na obu wewnętrznych przegródkach. Tło jest cieniowane - żółto - kremowe.






czwartek, 26 listopada 2015

Różane malowanki

Przyszła do nas z Zachodu moda na kolorowanki dla dorosłych. Kto żyw chwyta za kupione w księgarniach, kioskach lub Biedronkach :) czarno-białe obrazki. Ja też uległam tej modzie, chodź nie do końca. Spójrzcie jakie są tego efekty - dzisiaj: różane.












Zarówno chustecznik, jak i pudełeczko pomalowałam jakiś czas temu, ale nie mogłam się zdobyć, żeby strzelić im fotki :) Jakoś tak wolę malować i dziergać niż fotografować, dlatego tym bardziej podziwiam te blogi, na których jest tyle pięknych fotografii, że można by otworzyć osobną galerię.