Obserwatorzy

Translator

niedziela, 26 czerwca 2011

Idzie nowe :)

Kilka razy widziałam ufilcowane kapcie, które zawsze bardzo mi się podobały. przedwczoraj postanowiłam ufilcować takie oto maleństwa. A jak sie Wam podobają?








Asia, po zakończeniu roku, przyniosła resztki materiałów, które zostały do jej działaniach w przedszkolu. Rzuciłam sie od razu na modelinę, bo chciałam spróbować swoich sił w tej, nowej, rękodzielniczej dziedzinie. A ponieważ naoglądałam się kiedyć różnych wyrobów millefiori - popełniłam dwa takie naszyjniki - dla moich starszych aniołków.

 I jeszcze popełniłam takie guziki z modeliny. Najpierw miały to być korale, ale potem pomyślałam, że mogą być świetnym dodatkiem do takić filcowych paputków :)




A żeby szewc bez butów nie chodził - nowe, moje korale filcowe. W ulubionych barwach.

czwartek, 16 czerwca 2011

Moje aniołki

Dawno nie było tu nic z masy solnej, choć blog ma przecież adres masosolnie :)
Dziś troszkę nadrobię zaległość, choć de facto nie jest to nowy wyrób. Aniołka, którego chcę Wam przedstawić jako pierwszego, ulepiłam jeszcze zimą, ale jakoś nie mógł doczekać się makijażu - leżał sobie soute i czekał, czekał, czekał...
Kilka dni temu powstał pomysł, coby spróbować swych sił w decoupage'u. Mam trochę serwetek (zdobycznych - po znajomych oraz z candy), wiec niewiele się zastanawiając - dorwałam pierwszą i nożyczki poszły w ruch. Troszkę to jeszcze nieudolne, ale mi efekt się nawet podoba. choć fotki wyszły kiepskie :(
Przepraszam - postaram się poprawić i wiecej nie grzeszyć :)



 A to takie kolczyki na szybko - dla dzieci z Kościerzyny - na ich loterię (patrz kilka postów wcześniej).
 I moje największe - najcenniejsze aniołki :)
foto. Stanisłwa Michalski

piątek, 10 czerwca 2011

Czerwone korale, czerwone niczym wino...

Można je wylicytować na Allegro - dla chorej Melanii - link do aukcji(kliknij)
  Natchnęły mnie dojrzałe truskawki :)



 

Długość ok. 25 cm - możliwość niewielkiej regulacji - dwie możliwości przełożenia dużego, ozdobnego guzika. Nanizane na podwójny czerwony sznurek jubilerski.

Bardzo letnie i bardzo energetyczne połączenie 

Gorąco polecam Waszej uwadze.  


czwartek, 9 czerwca 2011

CANDY i prośba!

Lato zbliża się wielkimi krokami. Upały, do wczoraj, prawie nie dawały żyć, choć na wsi zawsze znosi się je łatwiej niż w rozgrzanym do czerwoności, mieście. W moim ogrodzie obrodziły truskawki (o dziwo, nie zaszkodziły im wiosenne przymrozki) i można poczuć przedsmak WAKACJI :)

Nie wiem, gdzie Wy wybieracie się w tym roku – ja pewnie na chwilę nad jezioro, a może nad morze … Ale chciałabym zwrócić Waszą uwagę na dzieci z Domu Dziecka w Kościerzynie, które mają małe szanse na tak udane wakacyjne wojaże. W ogóle, część z nich nie ma szans na jakikolwiek wyjazd :( Dlatego, co roku, organizują loterię fantową, z której dochód przeznaczany jest na takie wyjazdy (kolonie, obozy itp.). Chciałabym Was gorąco prosić, o przesłanie im jakiś fantów – chyba każdemu pałętają się po domu jakieś nowe, ale niepotrzebne gadżety, prezent, którego nie można wyrzucić, a bardziej straszy on niż cieszy, albo po prostu – cierpicie na nadmiar własnoręcznie wykonanych ozdób i biżytek.  
Jeśli ktoś chciałby uradować organizatorów loterii tymi rzeczami – bardzo proszę o przesłanie ich na adres:

Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom z Placówek Socjalizacyjnych w Kościerzynie
ul. Krasickiego 4/4
83-400 Kościerzyna

dla zainteresowanych – polecam stronę: www.stowarzyszeniepomocydzieciom.pl

Fanty proszę wysyłać jak najszybciej – loteria ma odbyć się w czerwcu, ale nie wiem dokładnie kiedy :( Jak dowiem się konkretów – napiszę!

A teraz słodkości dla Was:
!!!!!!OGŁASZAM CANDY!!!!!!

Do przechwycenia jest komplet w niebieskościach – kolczyki i naszyjnik z filcu i kawałków masy perłowej. Truskawki chyba nie przetrwają, bo koniec Candy planuję na 14 lipca. Losowanie – 15-ego.

Warunki – jak zwykle, czyli zamieść komentarz pod tym postem. Jeśli nie masz swojego bloga – podaj adres mailowy, a jeśli prowadzisz bloga – zamieść na nim linka z odwołaniem do tego posta i z fotką o Candy. Postaram się, w miarę możliwości, zajrzeć na Wasze blogi!

A więc zapraszam – częstujcie się i przypominam o dzieciach z Kościerzyny!

środa, 8 czerwca 2011

Garść nowości i troszkę staroci

Muszę sie Wam do czegoś przyznać... Z ciężkim sercem... NAROZRABIAŁAM! Chciałam dobrze, a wyszło... jak zwykle :( Nie ma już tych pięknych toreb filcowych z makami, które mogłyście oglądać kilka postów wcześniej (tych czarnych) :(((((
A dlaczegóż?
Otóż, obie torby zamiennie używałam. Ale być może coś zrobiłam źle, albo już takie moje szczęście do wełny ;((, bo obie torby strasznie zaczęły się mechacić :( Ponieważ na którymś z blogów wyczytałam, że koraliki fajnie wychodzą sfilcowane w pralce, wiec postanowiłam spróbować tego sposobu do do-filcowania moich toreb. Pomyślałam, że nic już chyba nie może im zaszkodzić. O, jakżeż się myliłam! Torby trafiły do bębna razem z ręcznikami i jeansami, żeby tarcie było lepsze... załączyłam pranie bawełny na 90 stopni i czekałam na efekty. Ba, nawet gdzieś wyjechaliśmy, wiec pranie czekało na rozwieszenie do wieczora.
Ale, gdy Jacek, wyciągając pranie z pralki zawołał mnie, nawet nie przeczuwałam co mogło się stać z moimi torbami! Skurczyły się o połowę, kolory ściemniały (pofarbowane przez jeans) i w ogóle, uległy lekkiej deformacji, ale z ich piękna praktycznie nie pozostało nic!
Piszę to, żeby Was przestrzec przed takim karkołomnym pomysłem - może ktoś wyniesie naukę z tego mojego błędu :(((
A toreb(usie) mogą teraz być dla dzieci, choć ta z wełny z polskich owiec zdeformowała sie do tego stopnia, że chyba czeka ją "wyrzutka". Chyba, że Wy macie jakieś inne pomysły?

A teraz garść nowości.

W efekcie mojego błędu - zostałam bez torebki, więc... TAK, TAK, nareszcie ufilcowałam coś nowego. Nadal kwiecistego i łąkowego, ale tym razem bez maków. Nie miałam merynosa, wiec torbiszon powstawał z różnych wersji czesanki, z przewagą szarych melanży. Zdruzgotana klęska moich poprzednich toreb, nie miałam natchnienia, żeby układać misterne kwiatowe elementy, wiec użyłam prefeltowanych białych i czerwonych kawałków i dużej ilości zieleni. Wyszło jak wyszło. Według mnie - żadna rewelacja, ale może być. Czeka ją jeszcze wszycie podszewki oraz magnesu - na środku, który będzie służył za zapięcie. Na razie obywam się bez tego, bo w czymś muszę biegać po mieście, a mojej poprzedniej (zwykłej) torby serdecznie nie lubię. Poza tym i w niej już dawno popsuł mi się zamek, wiec teraz nie odczuwam większej różnicy :))))




Pokazywałam już dawno torbę z grafitowej, polskiej czesanki, z wzorem z tulipanów. Doczekała się ona wreszcie uszu (za radę dziękuje jednej z WAS – już ona wie, której :) ) i czerwonej podszewki. Podszewka uszyta z jakiegoś (chyba) prześcieradła. Szyłam i wszywałam ja w całości ręcznie. Jestem z niej dumna, bo to moja pierwsza podszewka! Efekt możecie podziwiać same....




Paska na ramię doczekała się też mała zielona torebeczka, ufilcowana kiedyś w przypływie weny twórczej. Nie do końca miałam na nią pomysł, ale zaadoptowała ją moja Asiula, która sama podsunęła mi pomysł na kolor paska. Wydaje mi się, że wyszło fajnie. A zobaczcie, co maluda zaczęła do niej zbierać! :) Teraz dręczy wszystkich o jakieś pieniążki :)




Spłynęło też do mnie zamówienie, na kilka par kolczyków, bo właścicielka została z dużą ilością niekompletnych par. Na razie zrobiłam trzy. Znane i lubiane maczki filcowe, oraz koralikowe i koralikowo-materiałowe. Zamówienie było na fiolety, więc starałam się jak mogłam wykombinować coś, co mogłoby zostać zaakceptowane. Mam nadzieję, że się udało :)






Powstały też naszyjniki filcowo-koralikowe. Tu zamieszczam tylko jeden z nich, bo drugi Marysia już zdążyła popsuć, i teraz czeka na naprawę. Ten nie jest zbyt okazały, bo robiony w dużym pośpiechu, ale na co dzień – jak znalazł!



I na koniec – bukietowe etui do okularów – zaadoptowane przez Jacka.



Oj, długi ten post. Mam nadzieję, że nikogo nie zamęczyłam :)
Trzymajcie się chłodno!