Obserwatorzy

Translator

niedziela, 27 lutego 2011

Nowy aniołek - nowe kolczyki

Dzisiaj, choć niedziela - musialam popracować. Książki to moja pasja, więc nie uznaję prowadzenia mojego antykwariatu jako pracy - co innego archeologia. Co prawda wykopaliska, to chyba żywioł każdego archeologa! Praca na powietrzu (oczywiście, przy sprzyjającej pogodzie!), ciekawe znaleziska, brak stresu i grzebanie w ziemi - to jest to co trygrysy lubią najbardziej :) Co innego, gdy trzeba wypełniać papierki - bleeeee! W amerykańskich kryminałach zawsze pokazywani są policjanci, których za karę ktoś posadził za biurkiem i kazał wypelniać raporty - ja też się tak dzisiaj czułam! A najgorsze było to, że gdy już wydawało mi się, że zbliżam się do końca - pojawiły sie nowe trudności i praca przedłuży sie jeszcze na kilka godzin... Ach, rzuciłam to już dzisiaj w diabły - wrócę do tego gdy będę miała natchnienie - może jutro... A, żeby ODREAGOWAĆ skończyłam malować mojego nowego aniołka - piekareczkę :)


 To prezent dla mojej imienniczki, która upiekła przepyszny tort dla naszej Marianki.

Potem padły mi w ręce jeszcze koraliki i reszta, wobec czego popełniłam jeszcze takie oto kolczyki. Pomagały mi w tym moje dwie asystentki - Asia i Hania, które aż nie mogą doczekać się, kiedy same będą w stanie zrobić jakieś "cudeńka".

sobota, 26 lutego 2011

Nowe i stare :)

Dawno mnie tu nie było - przeszło dwa tygodnie - za co bardzo, bardzo przepraszam. Wyszło na to, że ogłosiłam Candy i zniknęłam - może jestem niewypłacalna? :)))
Nie, nie, nie. Tak źle nie jest, choć z finansami ostatnio krucho, ale może będzie lepiej...

Po prostu miałam ostatnio urwanie głowy. Po naszym zimowym spacerze dzieci rozchorowały sie - zapalenia płuc, oskrzeli, katar, gorączka, zastrzyki, leki itp. Czyli cała sielanka :). Oprócz tego rozchorował sie Jacek, a mnie rozbolały zęby. Jak już z grubsza doszliśmy do siebie, to mieliśmy w domu rodzinne święto, bo w zeszły piątek Marianka skończyła roczek!!!
Tak, tak - czas leci, a najlepiej to widać właśnie podczas takich rocznic.

Ale, żeby nie było, bez rękodzieła ani rusz!
Najpierw pochwalę się moimi nowymi kolczykami i naszyjnikiem. Postanowiłam pobawić sie troszkę i zrobić samodzielnie biżutki. Proszę pamiętać, że dopiero straciłam "dziewictwo" w tej dziedzinie, więc nie są to żadne wielkie cuda, ale ja jestem zadowolona, zwłaszcza z zielono-czarnych kolczyków.

 O, właśnie z tych, które ostatnio miały swój chrzest bojowy - podczas wizyty u dentysty :)
 Moim ulubionym kolorem (oprócz czarnego i niebieskiego) jest czerwony, a ponieważ od dawna miałam pojemnik czerwonych koralików - postanowiłam je wykorzystać w kolczykach. Efekt nie jest porażający, ale na tyle mnie zadowolił, że zostawiłam w takmi układzie.

A wczoraj popełniłam taki naszyjnik:
który chyba jest ciut-ciut zbyt krótki i zastanawiam się, czy nie dołożyć do niego trochę tasiemki, żeby go przedłużyć, ale musiałaby ona być różowa, żeby dopasowała się do sznurka. Ale nie wiem, czy to nie popsuje efektu - ja najbardziej lubię rzeczy proste. Nie wiem, nie wiem....
A tytułem uzupełnienia - zrobiony jest z różowego sznurka jubilerskiego i ciemnobrązowych perełek jablonexu.

Wczoraj dokończyłam wreszcie, po ok. 2 miesiącach, jednego z małych aniołków, które kiedyś już pokazywałam. Jak widać i jemu dostało sie trochę biżuterii :)

Przepraszam bardzo za słabą jakość fotografii, ale robiłam je w pokoju z oknem od północy, i choć na parapecie i w słoneczny dzień, to jednak niewiele pomogło.

Acha, i bardzo dziękuję nowym osobom, które odwiedziły mój blog i dodały go do obserwowanych! Jeszcze raz bardzo dziękuję :)

A wkrótce chyba zobaczycie coś ufilcowanego, bo postanowiłam, za namową (i sponsoringiem :) mojej siostry, spróbować czegoś nowego. Ale nie wiem, czy, przynajmniej na początku, będzie wogóle czym sie chwalić :P

niedziela, 13 lutego 2011

CANDY - w ramach podziękowań i pokazów ...

CANDY ROZSTRZYGNIĘTE - SZCZEGÓŁY NA KOŃCU POSTA!!!!!

...chciałabym przedstawić wam zestaw biżuterii otrzymany od Romy w ramach crossbookingu. Tak, tak - wiem, że biżu to nie książki :) Wszystko zaczęło sie od tego, że Roma uwalnia co jakiś czas, osobom zainteresowanym, swoj książki i filmy DVD, a oprócz tego... BIG SURPRISE! Każda osoba przekazuje ksiażki innym, wraz z dołaczonym, własnoręcznie wykonanym drobiazgiem. Mnie Roma obdarowała właśnie koralami i kolczykami. Trafiła świetnie - pod kolor moich włosów! Jeszcze raz wielkie DZIĘKI.
Na poniższej fotce kolor kordonka jest trochę przkłamany - zbyt jasny :( Bardzo przepraszam, ale nie jestem ekspertem w wykonywaniu foto cyfrowaej :(


Jestem też mile zaskoczona, bo Marianna, gdy noszę kolczyki, tylko dwa - trzy razy próbowała urwać mi uszy, ale teraz już troszkę sie uspokoiła :)

A książki też już poszły w ruch :)

Ponieważ Candy itp. coraz bardziej przypadły mi do gustu (jak widać na pasku bocznym :)) postanowiłam również zorganizować takowe, zwłaszcza, że dziś skończyłam moją pierwszą w życiu broszkę, która będzie nagrodą główną. Oprócz tego trochę wstążek i tasiemek. Może dołożę jeszcze jakąś niespodziankę :)

Dlatego ogłaszam pierwsze CANDY w Składzie Rzeczy Ładnych!!!!!!


Zasady takie same jak zwykle, ale dla niewtajemniczonych powtórze je jesczcze:

1) Candy trwa do 8 marca, do godziny 24.00!
2) W zabawie mogą brać udział osoby, które pozostawią poniżej komentarz oraz mają blog (wówczas proszę o zamieszczenie podlinkowanego zdjęcia u siebie na blogu!) lub takiegoż bloga nie posiadają (wówczas proszę w komentarzu pozostawić też adres mailowy!)


A oto dokładniejsze fotki mojej broszki :)




Zapraszam do zabawy :)!

CANDY ROZSTRZYGNIĘTE!!!!!!!!!!!!

Wygrała Sylwik, którą bardzo proszę o kontakt.
Fotorelacja wkrótce na moim blogu. Przepraszam, że nie zamieszczam jej od razu, ale jestem strasznie przeziębiona i ledwie żywa. Ponieważ jednak wiem, że aż 20 osób czekać będzie na wyniki - postanowiłam ogłosić je choć w ten sposób. Bardzo przepraszam - Komisja Gier i Zakładów Liczbowych pewnie by tego nie uznała :)

poniedziałek, 7 lutego 2011

Wycieczka za... wieś :)

Ponieważ nie mieszkam w mieście, raczej nie mogę sie wybrać na wycieczkę za miasto :)

Ostatnio zupełnie nie mam czasu na twórczość - moje dziewczynki na zmianę przeziębiają się i tylko kurujemy się, tak, że nawet w nocy muszę spać jak mysz pod miotłą. To sprzyja tylko nerwicy, a nie twórczości.

W zeszłą niedzielę pogoda była jednak nieco lepsza, więc wybraliśmy się rodzinnie na spacerek po okolicznych polach i łąkach. Słoneczko świeciło i choć krajobraz był trochę monochromatyczny - zrobiłam kilka fotek pięknym okolicznościom przyrody oraz moim skarbom.

Publikuję z opóźnieniem (bardzo przepraszam), ale dobiero dziś zrzuciłam zdjęcia na komputer.


 Tak prezentuje się kończyna pod lodem



 To moja Marianka, opatulona jak z jakiejś wyprawy na Syberię. Ona z tego spaceru skorzystała najmniej, bo... ciągle zsuwała jej sie czapka na oczy:)))


 Hanusi i Asia były wniebowzięte gdy znalazły kawałek lodu, na którym mogły się poślizgać.


Wróciliśmy do domu, po jakiejś godzinie, strasznie zmarznięci, ale bardzo szczęśliwi. A na parapecie zagościł piękny bukiet z zasuszonych ziół, które zbierali wszyscy. No... może oprócz Marysi :)

niedziela, 6 lutego 2011

Ballada Andrusa

Dwie Czarownice i mój J. zaszczepiły mi kiedyś miłość do radiowej Trójki.
Teraz Trójka sama się już broni :))))

Ostatnio rozbraja mnie takie oto cudo:


Staroć trochę, ale mi to nie przeszkadza. Może jeszcze ktoś nie zna :))

Niespodzianki trzy :)

Ale właściwie dwie to bardziej dla mnie :) Ale ponieważ muszę się podzielić radością z Wami, więc zaraz je poznacie. Ale zaczynamy od ciężkiej artylerii, o której część z Was już wie (patrz: Czarownice :-).
Dwa tygodnie temu zgłosiła się do mnie redaktor z naszej lokalnej prasy, któremu w oko wpadły moje masosolne anioły i... postanowił zrobić artylkuł o mnie i mojej rodzinie.
Opublikowano go wczoraj.
Czekałam na niego z bijącym sercem, bo ostatecznie nie dostałam go do autoryzacji, więc nie do końca wiedziałąm, co tam będzie. Ale nie jest najgorzej, a nawet jest dobrze.
A oto fragmenty dostępne w internecie - przepraszam, ale usunęłam nasze dane osobowe.
Ale na początek zdjęcie całej mojej rodzinki :)

Więc do sedna:
Teraz pora na drugą niespodziankę. Jakiś czas temu wzięłam udział w Candy organizowanym przez Nikę i wygrałam nagrodę pociszenia, czyli zestaw serwetek do Decoupage'u. Teraz czekam z niecierpliwością na listonosza :) To moje pierwsze wygrane Candy! Bardzo się cieszę!

Trzecia niespodziewanka jest nieco podobna, bo zgłosiłam się kiedyś na blogu Romy do zabawy w crossbooking. Byłam chyba jedenasta w kolejce, więc zakładałam, że książki dotrą do mnie gdzieś ... za rok:))). A tu niespodzianka, bo wczoraj dostałam od Romy prośbę o namiary tele-ardesowe:) Zaglądam na jej blog, a tam okazało się, że uwolniła, specjalnie dla mnie piąty już zestaw książek. A w nim m. in. Mini wykłady o maxi-sprawach L. Kołakowskiego, czyli ksiązka, która chodzi za mną już praie 15 lat! Ale zbieg okoliczności. Teraz mam podwójny powód do wyczekiwania na listonosza :)

Obiecuję, że i ja wkrótce zrobię jakieś Candy, ale chcę najpierw uzbierać jakieś fajne "cukieraski" :)

Pozdrawiam serdecznie