A propos - chciałabym zaprezentować wam moje pierwsze filcowe wyroby:)
Pierwsza i druga fotka przedstawia drugą zrobioną przeze mnie broszkę - skormny maczek. Broszka już powędrowała do mojej siostry, za sprawą której wogóle zajęłam się filcowaniem. A filc straaaaasznie mnie ostatnio wciągnął:) I miałam dużo radości przy robieniu tej broszki, bo wykorzystałam do jej zrobienia trzy różne odcienie czerwonej wełny oraz odrobinkę czarnej na środku. Niestety zdjęcia nie oddaja nawet połowy jej uroku.
A to już wogóle mój debiut broszkowy. Jak widać - nie do końca dofilcowany, bo jeszcze nie wiedziałam zbytnio jak to się robi - jestem filcowym samoukiem, który zagląda na blogi i Youtube'a, i w ten sposób uczy się, uczy sie i uczy się:)
Nie bardzo wiedziałam jak wykorzystać tego kwiatka, bo:
-ja broszek nie noszę
-niedofilcowanego głupio wogóle byłoby mi komuś sprezentować
-kwiatek jest duży - ma ok. 15 cm średnicy!
Z radością wykorzystałam go, żeby zrobić kwiatka na przedstawienie z okazji pierwszego dnia wiosny, w przedszkolu Joasi. Muszę jeszcze dziś dorobić z jakiegoś patyka łodygę, którą prawdopodobnie owinę wstążką.
A to już moja kulekcja :) koralików z filcu. Niestety, jeszcze nie doszłam do perfekcji i dość często robi mi się "mózg" czy "fałd", jak kto woli. Może któraś z was zna jakiś patent, żeby tego uniknąć?
Mimo to pokusiłam się, żeby zrobić pierwszą bransoletkę, z której jestem zadowolona - już trafiła w dobre ręce:), a może trafiła "na" dobre ręce:)
A to kolejne dwie broszki, które zrobiłam wczoraj wieczorem i "wykańczałam" dzisiaj.
Tło stanowi rysunek Asi, która od kilku dni nie rozstaje się z kartkami, pisakami, kredkami i nożyczkami. Chyba idzie w ślady mamy:) bo ja pamiętam, że kredki i malowanki były dla mnie zawsze najlepszymi prezentami.
Podjęłam dzisiaj wyzwanie i spróbowałam zrobić moje pierwsze korale filcowe. Nie są idealnie ufilocowane, niestety, ale nie od razu Kraków zbudowano :)
Wkrótce pokażę coś nowego - papa :)
Niestety nie mam bladego pojęcia o filcowaniu - twierdzę jednak, że zauważalne są Twoje postępy w tej dziedzinie. "Maczkowa" broszka jest bardzo ładna, a kuleczki zupełnie w porządku.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Ci to filcowanie idzie, śliczne rzeczy! Z ósemką mam nadzieję że nie będzie bardzo bolało.. Sama miałam usuwane dwie i wiem jak to jest.. Dziękuję za przesyłkę i pięknego aniołka, dzisiaj pojawią się na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńJak widzę na ostatnim zdjęciu naszyjnika, już sobie chyba poradziłaś z fałdami na kulkach ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy chodzi Ci o taką nieznośną szczelinę, ale jeśli tak, ja po prostu, póki kulka nie jest jeszcze sfilcowana, a już widac brzydactwo, okładam pasemkiem czesanki :) Wiem, że to nie żadne odkrycie Ameryki, ale działa :) Przytulnie tu u Ciebie, pozwolisz, że się rozgoszczę :)
Dziękuję bardzo za radę :) Raz tak spróbowałam i wyszło, a dwa razy wogóle nie chciało mi się dofilcować do reszty i wychodziło jeszcze większe brzydactwo. A tak wogóle to mam jakąś dziwną tendencję, że lepiej mi wychodzą ciemne koraliki, niż jasne - prawie na każdym jasnym mam szczeliny :(
OdpowiedzUsuńCo do rozgaszczania - zapraszam serdecznie :)
Może te jasne kolorki są z jakiejś felernej owcy :P może są jakiegoś innego gatunku? sama nie wiem... czasem też mam wrażenie, że niektóre kolory szybciej i ładniej się filcują ;] A jeśli pasemko nie chciało sie dofilcować do reszty, tzn. że za późno już było, trza wcześniej wyśledzić upiora :)
OdpowiedzUsuń