Obserwatorzy

Translator

wtorek, 14 grudnia 2010

No i po ptakach...

W poprzednim poście pochwaliłam się, że ulepiłam kolejnego masosolnego anioła - lekarza, a tu klapa. Pisząc posta, przegapiłam to, że moje kochanie dołorzyło do pieca (moje anioły wypalam w kuchni węglowej) i podniosło temperaturę. W efekcie aniołek trochę zamienił się w murzyna :) :) A aureolkę uszkodziło porządnie, tak, że musiałam ją zeskrobać. Mogłabym go wyrzucić, ale bardzo mi się podoba. Chyba nawet bardziej niż przedtem.
Jutro zamieszczę jego fotki - bardzo przepraszam ,ale dziś jestem już bardzo zmęczona, bo najpierw załamałam się tym niepowodzeniem, ale potem dodało mi ono energii i już ulepiłam nowego Położnika, Położną oraz małego aniołka - choinkowego, dla A. do przedszkola (jeśli uda mi sie je wszystkie ulepić i pomalować przed ostatnim dniem przed feriami).

 Przy dokładniejszych oględzinach, okazało się, że jeszcze spora część jednego ze skrzydełek została uszkodzona. Zastanawiam się, czy gdyby dolepić brakujące części i upiec go ponownie - da radę uratować moją pracę? W sumie warto spróbować, bo przecież aniołek i tak prawie nadaje sie do wyrzucenia.
A oto nowa para aniołków - położników:

 Razem z tym maluszkiem, wygladają jak jakaś rodzinka :) Przedstawię je jeszcze raz gdy już je pomaluję.


Pozdrawiam

3 komentarze:

  1. Przygody twórcze mnie tez sie zdarzaja... Trzekam z niecierpliwoscia na fotki!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany! Jak ja napisalam czekam?! A co zdjec- no nie wiem, ale mnie sie bardzo podobaja takie podpieczone, tylko czy sie nie ulamia? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Eksperyment udał się! Aniołek co prawda wygląda dziwnie, bo trochł łaciato - jak Mućka :) ale najważniejsze, że całóść trzyma się "kupy" :)
    Zdjęcia dodam jak go już pomaluję, choć mój J. podpowiada, żeby buźkę i ręce zostawić mu takie czarne - prawdziwy aniołek - Murzynek. Fotki pokarzę, jak już będzie ukończony.
    Dziękuję Ci Kathryn, że podtrzymujesz mnie na duchu :)

    OdpowiedzUsuń