Szalik skończony. Późną nocą, więc obfociłam dopiero jak wstał nowy dzień. W wersji luzem, bo na ludziu, czyli na nowej właścicielce się nie dało :). Właściwie, to poniekąd skończyłam go wczoraj specjalnie, bo Julcia, gdy tylko widziała mnie z robótką w ręce od razu przybiegała i dopytywała - Robisz dla mnie szalik?
- Tak. - odpowiadałam zgodnie z prawdą.
- Acha. Robisz dla mnie szalik. - Powtarzała mało rezolutnie moja 2,5-latka, po czym wracała do swoich zajęć. Ponieważ jednak szalik dłubałam po malutku, jakoś tak przez tydzień, zaczęłam wyczuwać, że gdy pierwsze pytania i odpowiedzi przemieszane były z dużą radością, to następne dni zamieniły radość w przyzwyczajenie, a nawet w lekkie rozczarowanie, czy może po prostu stwierdzenie stanu rzeczy. Zabrakło mi więc elementu wiary, że szalik zostanie kiedyś skończony, skoro dziecko znało tylko etap początku i powstawania tego przedmiotu. Z duża niecierpliwością oczekiwałam poranka, żeby zobaczyć jej minę, gdy oznajmię finał. I co?
I nic, bo moje maleństwo wstało i wcale jej nie ruszył skończony szalik. Nawet nie chciała przymierzyć. Oj, masz! Cała moja duma pękła jak bańka :C Na szczęście, do kościoła już założyła :)
I nic, bo moje maleństwo wstało i wcale jej nie ruszył skończony szalik. Nawet nie chciała przymierzyć. Oj, masz! Cała moja duma pękła jak bańka :C Na szczęście, do kościoła już założyła :)
......
Wyszło mi prawie opowiadanie w stylu "Tydzień z życia rękodzielniczki i matki" :D
Więc jak na rękodzielniczkę przystało - trochę fotek: zakładki, kolczyki, bransoletki:
Jeszcze jest w taki wieku, że inaczej reagować nie umie ;)
OdpowiedzUsuńAle te wszystkie prace w tydzień powstały? Bo jeśli tak to słowo daję, jest czego pozazdrościć ;)
Spokojnie, nie w tydzień :) To raczej nadrabianie straconego czasu, gdy na blogu pojawiałam się rzadko i jeszcze rzadziej miałam czas, żeby moje prace obfocić :D
UsuńJakkolwiek to zabrzmi- ulzyło mi :D
Usuń:D
UsuńOjej ile tu piękności, same skarby! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń