Obserwatorzy

Translator

sobota, 19 listopada 2011

Smutno mi, Boże!

Najpierw info dla zaglądających tu tylko ze względu na moje candy - to 96 post, więc jeszcze musicie troszkę poczekać na losowanie, choć postaram się, żeby nie było już tak długich przerw w blogowaniu, jak ostatnio!

A nawiązując do tytułu - chyba złapała mnie jakaś jesienna depresja, bo choć problemów na mojej głowie jest dużo, to jednak powoli, powoli zaczynam się z nich wygrzebywać. Chyba... Przeziębienie jakoś mnie nie ominęło, ale nie jest zbyt doskwierające, bo i gorączka niewielka, i kataru prawie wcale nie ma. Biorę sobie Biseptol i jakoś się trzymam. Z resztą, przy trójce małych dzieci, to trudno być obłożnie chorym...

Ba, poszczęściło mi się nawet ostatnio w dwóch candy - w związku z różowym tygodniem, dostałam już jakiś czas temu przepiękne, cudne i zachwycające kolczyki od Izary, za co jeszcze raz bardzo jej dziękuję. I muszę dziękować podwójnie, bo przy pierwszej przymiarce zdarzył mi się mały wypadek - moja najmłodsza latorośl złamała kawałek kolczyka i, dzięki wielkiej uprzejmości Izary, otrzymałam od niej jeszcze jedną przesyłkę - z nową częścią, abym mogła naprawić te małe cuda. Iza chciała nawet wykonać dla mnie jakąś inną niespodziankę, ale ja byłam nieugięta :)
Nagroda była niespodzianką, więc gdy otworzyłam kopertę, moim oczą ukazał się śliczne małe pudełeczko:
 a w nim były one:

Z Izą wyszła nam nawet mini-wymianka, bo zrobiłam dla niej małe co-nieco z okazji ogłoszonego kiedyś u mnie mini-candy na Różowy tydzień. Mam nadzieję, że przesyłka już dotarła. Nie zdąrzyłam niestety obfocić :(

Potem udało  mi się wylosować nagrodę pocieszenia w Candy u Wandy i choć była to nagroda pocieszenia - dla mnie była jak nagroda główna. I dziękuję Bogu, ze mój listonosz nie wcisnął przesyłki na siłę do mojej skrzynki pocztowej, bo chyba niewiele zostałoby z tych pięknych skrapowych papierków. Droga Wandziu - bardzo, bardzo Ci dziękuję! Przepyszne herbatki powoli się kończą, a nad papierkami muszę spokojnie pomyśleć, żeby je dobrze wykorzystać i nie zmarnować. Chyba w tym roku obdarzę rodzinę i znajomych ręcznie robionymi kartkami bożonarodzeniowymi. Jak się wyrobię...
A oto co znalazłam w przesyłce - w całości:
i detale:
i druga strona papierków, choć część z Was na pewno je dobrze zna :)

W ostatnim poście wspominałam też, że przybył mi w domu nowy osobnik :) Tada - oto on, a właściwie - ONA:

"Odziedziczyłam" ją po teściowej mojej znajomej. Przez kilka lat czekała na naprawę, no i dzięki mojej mamie - doczekała się. Okazało się, że bolał ją naprężacz nici. Ale po wymianie - jest jak złoto i, choć leciwa, o niebo lepsza od większości dostępnego dziś w sklepach, sprzętu tego typu. Tak przy najmniej twierdzą znawcy tematu (czyli moja mama i fachowiec, który zreanimował moją Singerkę).

I to chyba ona wywołuje w dużej mierze moją dzisiejszą chandrę... Otóż, próbuję od dwóch dni wziąć byka za rogi... z mizernym skutkiem. Mnóstwo prób, i jedna złamana igła, to na razie mój wstępny rezultat. A miałam ambitny plan, żeby uszyć dzieciom na gwiazdkę tildowe zabawki:( Oj, przydałby mi się ktoś, kto trochę szyje, żeby podpowiedzieć mi, dlaczego ona czasem szyje, a za chwilę ( na tym samym materiale i tymi samymi nićmi) górna nitka ni jak nie chce się połączyć z dolną :( Ech, szkoda pisać...

Oj, smutno mi, Boże!

9 komentarzy:

  1. Dobrze że dotarła przesyłka cała:)Chandra jesienna (ja tak nazywam) "na bok" i pomyśl o czymś pozytywnym:)ja ostatnio też nie najlepiej się czuje ale zawsze sobie mówię że może być gorzej. Bardzo ładne kolczyki dostałaś:)Zazdroszczę maszyny ja jeszcze nie mam jak się nie łączy nić dolna z górną zobacz napięcie lub źle nici są nawleczone na szpuli
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sliczne prezenciki:)Az tak bardzo na maszynah i szyciu sie nie znam, jakis czas temu sporo szylam teraz nie mam maszyny wiecnieszyje ale moze zaszybko pociagasz material i dlatego ci przepuszcza?
    Duzo zdrowka ci zycze i poprawy humoru:))
    Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety moje szycie też kończy się łamanymi igłami wiec w tym temacie nie pomoge..
    a nagrody cudne :) więc chociaż do nich sie usmiechaj a bedzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mojej mamy stoi właśnie taka maszyna gdybym tylko umiała jeszcze szyć.... Ale jakoś tak szycie i ja to nie to samo;) Prezenty śliczne. Pozdrawiam serdecznie Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  5. Głowa do góry! :-) Mogę się założyć,że za niedługo wszystko wróci do normy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana złe napręzenie nici prawdopodobnie. Ja przy pierwszych próbach łamał igły w takim tempie ze szok, teraz od pół roku na jednej. A i nie wciskaj pedału do oporu:))
    Małż wyjeżdża do Japonii więc komputer tylko mój i będę mogła w końcu spokojnie maila do Ciebie napisać:) Ostatnio nie wyrabiam.

    Zapraszam na candy u mnie w końcu i daj znać jakie spineczki sobie gwiazdki twoje życzą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Polma ma rację,spróbuj po trochę popuszczać naprężacz i sprawdzaj jak będzie szyć,poza tym sprawdź,czy nitka sie nigdzie nie plącze,bo to też powoduje czasem złe szycie.Próbuj i nie zniechęcaj się,bo Singer to jest jedna z najlepszych maszyn,jak ją poskromisz,to zobaczysz jaka będziesz z niej zadowolona,życzę powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam Pani Aniu!
    Co do członka nowej rodziny to moja wyobraznia poszła troszkę dalej, może nawet za daleko,ale wiem że długo Pani na nieg czekała i niech mi Pani uwerzy napewno wart było.
    Ja też miałam problemy, mi też się czasem tak robi i wiem że jest to wina na 100% dolnej nici jak się delikatnie gdzieś zesunie z tego bębenka to się tak dzieje, wtedy jeszcze raz od nowa zakładam tą dolną nitkę i jest ok.
    Może moje wskazówki nie są fachowo określone ale sama Pani wie od kiedy szyję, i różnie to bywa. Głowa do góry do świąt napewno się uda.Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj! Aleście mnie pozytywnie zaskoczyły! Dziękuje za wszystkie ciepłe słowa wsparcia! Już mi trochę lepiej. Dziękuję również za cenne rady dotyczące szycia! Musi być cosik z tym napręzeniem nici, bo ostatnio maksymalnie poluźniłam nitkę - na początku rwało mi ją co chwilę i bałam się, że naprężyłam zbyt mocno. Wkurzało mnie ciągłe nawlekanie igły, a teraz to już chyba mogę robić z tego habilitację :)) Dlatego pewnie problem tkwi w tym, bo z tym dolnym bębenkiem to jak strzelała mi takie fochy, to wyciągałam nitkę i próbowałam nawlec dół jeszcze raz. Jednak po takim nawleczeniu i tak nie łapała. Och, chyab zaraz znów rozłoże maszynę i zacznę próbować :))

    OdpowiedzUsuń