Według mojego autorskiego projektu! I z mojego, ręcznie farbowanego kordonka czerwono-liliowego (znowu! :P)
Mam nadzieję, że następny post będzie już z innymi kolorami, bo chyba czuję przesyt tą kolorystyką :)
A teraz mała ciekawostka archeologiczna, bo ja żem archeolog z wykształcenia i z zawodu... W tle dwóch pierwszych fotek widać krzemień pasiasty. Mało kto wie, że ten rodzaj krzemienia występuje w tylko jednym rejonie świata - w okolicach Sandomierza (kojarzycie Krzemionki Opatowskie?). A tu proszę, jakieś 2 lata temu, spacerując sobie na łonie przyrody koło domu znalazłam go na polu. Jest to ewidentny przejaw kontaktów ludzi, którzy mieszkali na moich terenach (lubuskie) z ludźmi z drugiego końca Polski. A te krzemienie, w epoce kamienia były na wagę złota, ze względu na koloryt i ich jakość (trochę jak kordonki Lizbeth dla frywolitkujących ;)
I w ten sposób, zgrabnie, połączyłam tradycję z nowoczesnością :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz