Obiecałam
Wam, w którymś z ostatnich postów, że pokażę małe co-nieco,
które powstało w tzw. międzyczasie, czyli w przerwie w blogowaniu.
A powstała kurka...
A powstała kurka...
Miała
babcia kurkę, kurkę – złotopiórkę,
wesoła
kokoszkę,
zwariowaną
troszkę...
Troszkę zainspirowałam się różnymi
ozdobami wielkanocnymi, bo wykonałam ją gdzieś w okolicach marca,
więc to już prawie staroć :) Kurka-Złotopiórka (tylko z nazwy)
powstawała w bólu i częściowo ręcznie, więc nie będę
pokazywać zbliżeń :)
Chciałabym Wam jednak pokazać stan
skupienia, w jakim Kurka – Złotopiórka zwykle występuję, czyli
Ko-Ko-Koń :) Ta para maskotek była przez długi czas nierozłączna
i Marysia nie potrafiła przestać krzyczeć Ko-Ko-koń dopóki nie
miała ich obu. Jak widać, moje dziecko, znakomicie wpisuje się w
konwencje EURO 2010.
Pozdrawiam serdecznie
wszystkich (nowych i starych) TUZAGLĄDACZY :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz