Obserwatorzy

Translator

sobota, 26 lipca 2014

Czarna elegancja

Delikatna, koronkowa i elegancka bransoletka frywolitkowa. Doda urody każdej kobiecie!



A tak wygląda na ludziu - autorce:



piątek, 25 lipca 2014

Śnieg w lipcu!!!!!

Niemożliwe? Jak to? Przecież widać jak na dłoni :)







Wytrawne wielbicielki frywolitki, na pewno zauważyły, że część wzorów zaczerpnęłam z blogu Renulka, który aktualnie wykańcza kołnierzyk frywolitkowy.

Dwie śnieżynki zrobiłam też w oparciu o wzory z książki Frywolitki - A. Bojrakowskiej - Przeniosło. Coraz mniej jestem zadowolona z tej książki, bo prawie przy każdym z wykonywanych przeze mnie projektów tam opublikowanych - nie pasuje mi ilość słupków podanych przez autorkę. Jest ich, jak dla mnie zbyt mało i zawsze muszę je (projekty) jakoś przerabiać. Np. w poniższej śnieżynce - pleciudze, jeden z rzędów robi się z sześciu split ringów ułożonych w kółko. Oryginalnie autorka kazała je wykonać dwoma czółenkami (2x 10 słupków na każde kółeczko), a mi lepiej się układają gdy jest niesymetrycznie, czyli 12+8 słupków. Łącznie daje to tyle samo, ale kółeczka jakby same się "zamykają" w okrąg.

Czy Wy też tak macie, że jakieś książki lub czyjeś projekty muszą być przez Was zmodyfikowane, żeby jakoś wyglądały??








 I znów śnieżynka Renulka :) A ta poniżej to mała modyfikacja śnieżynki Patrycji z bloga milczenie nitek







Poniżej pokazuję Wam zestawienie rozmiarów śnieżynek - ten sam wzór, tylko po prawej dodałam kilka koralików - wykonanych z różnej grubości kordonków (30 Ada i 10 Aida).


 I zbliżenie na maleństwo. Zastanawiam się, czy nie dorobić drugiego i po dodaniu bigli - będą kolczyki na zimę :) Ludzie robią skarpetki na zime, a ja koronki. Matko, na pewno się ogrzeję! :D


Na koniec dodam, że większość śnieżynek udłubałam we wtorek, bo mają niedługo polecieć do Włoch. Może dam radę jeszcze jakieś wykonać, ale mam spory problem. Śnieżyneczki muszą być wykonane tylko i wyłacznie z białej nitki, a ta, jak to biała - brudzi się w produkcji niemiłosiernie i choć myję ręce (dokładnie) przed każdą "sesją" frywolitkową - nic nie pomaga. Po zakończeniu pracy musze je zawsze przeprać, a to jednak deformuje pikotki :( choć suszę gwiazdki rozłożone i ponaciągane szpileczkami. A co wy robicie, żeby ogarnąć jakoś temat białych frywolitek, bo mój J. chce mi jutro zakupić rękawiczki lateksowe. Wątpię, czy będzie mi się nimi dobrze robiło :{

poniedziałek, 21 lipca 2014

Kolorowo - festynowo

Ostatnie dwa weekendy spędziłam na okolicznych festynach. Szału nie było, ale przynajmniej moje dzieci miały trochę rozrywki i oderwały się od telewizora oraz komputera. A wczoraj byłam nawet na kilkukilometrowym rajdzie pieszym "Szlakiem Bieniowskich Legend". Rajd zaczął się o 15.00 (3 p.m.) więc skwar towarzyszył nam na całej (ok. 4 km) trasie. Z mojej trójki dzieci (9latka, 7latka i 4latka) nie wymiękła tylko najmłodsza! I co, można?! :) Legendy Bieniowskie, to raczej bajki, wymyślone przez autorów. Ja też popełniłam jedną z nich, a najmodszą autorką była moja 7letnia Hania, która wymyśliła i kazałą mi spisać opowieść o Bieniowskich wierzbach. Autorzy na trasie odczytywali swoje legendy, więc niejako miałyśmy z Hanią obowiązek uczestnictwa w rajdzie. Ale nie narzekam - oby więcej takich przyjemnych obowiązków!

A oto troszkę fotek, bo żyjemy wszak w kulturze obrazkowej:

Na jednej z toreb zakupowych powstał nowy obrazek - koń. Przekazalam go na aukcję charytatywną (na festynie zbierano pieniądze na windę dla niepełnosprawnego chłopaka). Niestety, nie dotrwałam do licytacji, więc nie wiem za jaką kwotę udało się go sprzedać :(


A to już face painting na dziecięcych buziakach (dzieci obce i własne). Ciekawe, czy ktoś z Was dałby radę odszukć na nich mój przychówek :)



 Ten jaszczór to moja Asia.

 To Marysia jako kotek
 A to Hanusia z kwiatkiem i serduszkiem.


 Marysia szybko zmyła kotka, żeby też mieć kwiatka i serduszko.
 Potem Marysia namalowała sobie sama na ręce kwiatek.
 A to ptaszek z jej drugiej ręki - namalowany z pomocą mamy :)

Koniec fotorelacji. Mam nadzieję, że się podobało :)

czwartek, 10 lipca 2014

Kolejna porcja torebek

Jak w tytule - powstały kolejne torby na zakupy. Są piękne i kwiatowe :) I chcę się nimi przed Wami pochwalić :P Cóż, skromnością nie grzeszę, ale jak sama siebie nie będę chwalić, to kto mnie pochwali ?!













Mam za sobą nowe doświadczenia:

1 - ulepiłam na kole garncarskim swoje pierwsze naczynie - dzbanek. Wow! Zawsze wydawało mi się to takie łatwe. Ale jak często z rękodziełem - wygląda na łatwiejsze niż jest w rzeczywistości. Niestety :( Szkoda, że mój dzbanek nigdy nie zostanie wypalony, bo nie mam dostępu do pieca, ale zabawa i tak była przednia. Coś czuję, że jeszcze kiedyś do niej wrócę. Oby szybciej niż później :)

2 - wystawiłam na allegro kilka z moich toreb, za namową siostry. Również za jej namową - wyróżniłam jedną z aukcji (19 zł za wyróżnienie), i dodałam info, że mam jeszcze inne aukcje z torbami, na które, oczywiście zaprosiłam zainteresowanych. Cena wywoławcza była atrakcyjna (2,00 zł). Czas licytacji: 3 dni. Kończyły się ok. 19nastej. Toreb wystawiłam 11 szt. Ceny minimalnej brak. I co? I jestem w plecy, bo sprzedało się tylko 5 torebek. Cztery - po 2 zł / szt., a jedna (właśnie ta wyróżniona - za 2,75 zł). Jestem zdegustowana i bardzo rozczarowana. Nie, żebym spodziewała się nie wiem jakich kokosów, ale 5 zł za szt. myślę, ze byłoby OK? A jakie wy macie doświadczenia ze sprzedażą Waszego rekodzieła. I jaki sposób, według Was jest najlepszy?

Taka małą ankieta mi się robi :) Ciekawe ile osób w ogóle odpowie :D