Obserwatorzy

Translator

niedziela, 31 lipca 2011

Zarobiona jestem straaaasznie...

I ani widu ani słychu, żebym miała wybrać sie na jakiś dłuższy urlop :( Dziura budżetowa straszy, a do tego co chwila wyskakują dodatkowe, nieprzewidziane wydatki :((( Mam zlecenie na dwie torebki, a tu kasy nie ma na czesankę, bo najpier trzeba naprawic samochód :( Ach, mało optymistyczny ten post...

Ale, żeby nie było, że zaniedbuję bloga i nic nie robię, chcę Wam pokazać pólprodukt kosmetyczki / torebusi (?), który powstał już jakiś czas temu, ale ciągle nie może doczekać się wykończenia.

 Przy jej filcowaniu, po raz pierwszy użyłam surowego, lnianego sznurka (to ten jasny element po prawej stronie od maka). Jest świetny. Wfilcował się bardzo dobrze i stanowi oryginalny dodatek. Będę musiała się rozejrzeć za jakąś większa jego ilością, bo na ten natrafiłam przez przypadek na moim strychu - prawdopodobnie coś kiedyś zostało nim związane. Trudno, teraz będzie musiało być związane czymś innym, bo ja mojego sznureczka już nie oddam :))

Tradycyjnie - maki górą :)


sznureczek lniany w pełnej krasie

 I tak na szybko - popełniłam taki filcowo-koralikowy naszyjnik. W letnich / słonecznych kolorach, żeby choć w biżuterii było trochę słóńca, skoro nie widać go na niebie :(



Naszyjnik szuka nowej właścicielki, gdyby ktoś był zainteresowany :)

czwartek, 21 lipca 2011

Urodzinki

Moje dziewczynki zostały zaproszone na dziś na urodziny u koleżanki. Dziecko ma 6 lat. Ma sporo zabawek, wiec powstał problem - co jej podarować. Zwłaszcza, że potrzebne były dwa prezenty, a mój budżet dziurawy :( Ale od czegóż Bóg dał rozum :)

Wymyśliłam, że Julcia dostanie od nas aniołka z masy solnej i delikatną biżuterię (komplet: naszyjnik i kolczyki). Kolczyki robiłam "za pięć dwunasta" i nie mam ich na fotce. Julcia dostała wersję błekitną, a różowy został wykonany dla mojej Asi, która przepada za tym kolorem.


 Aniołek w pierwotnej wersji miał być zupełnie inny. Ulepiłam go w niedzielę i podsuszałam w zamkniętym samochodzie. Sądzę, że jeszcze tydzień i wysechłby na wiór. Niestety, na dziś jednak nie zdąrzył i musiałam pomalować aniołka, którego ulepiłam kiedyś (chyba jeszcze zimową porą).

Aniołka i biżutki zrobiła mama, a dziewczynki, również z niewielką moją pomocą, zrobiły kartki urodzinowe. Nie są może tak piękne, jak profesjonalnych cardmaker'ek, ale i tak dziewczynkom bardzo podobała się ta zabawa.


Rośnie mi konkurencja :)

piątek, 15 lipca 2011

Ja już wiem! Ja już wiem! :)

Dobrze, dobrze. Wiem, że się niecierpliwicie, bo od rana było już ok. 50 odsłon bloga, więc tylko krótka fotorelacja, żeby nie doczepiła się do mnie Komisja Kontroli Gier i Zakładów :))
 Wypisałam wszystkie autorki i autorów komentarzy. Potem pociełam losy...
 ... i misternie je poskładałam....
 ... i znalazłam odpowiednią maszynę losującą (kawałek nawet widać na zdjęciu :) - Jacka
 ... i TADAM!!!!

Wygrała Inga! Serdecznie GRATULUJĘ i czekam na kontakt! Musze dodać, że Inga już drugi raz bierze udział w moim candy, wiec wniosek nasuwa się sam - wytrwałość się opłaca :)

 A ogólnie biorąc, to BARDZO, BARDZO, BARDZO dziękuję wszystkim uczestnikom oraz tym, którzy zechcieli zaobserwować mojego bloga. To daje mi motywację do nowych wpisów. Jeszcze raz - WIELKIE DZIĘKI.

A tak na otarcie łezki - już zaczynam przemyśliwać o nowym candy, ale na razie cicho-sza :)